droga-na-gore-marianne-dubuc
Instarecenzje

Instarecenzja: Droga na górę

Kiedy jesteś mała, kiedy robisz coś po raz pierwszy, potrzebujesz kogoś, kto doda odwagi, zachęci, udzieli wskazówek, pomoże, jeśli będzie trzeba. Kiedy lat masz znacznie więcej, przychodzi moment, że to ty potrzebujesz pomocy, a w końcu musisz zrezygnować z czegoś, co przez lata było ważnym rytuałem – i wtedy ten, który odważył się na coś dzięki tobie, może stać się twoimi oczami i kontynuować coś, co teraz ważne jest i dla niego. Smutne? Trochę tak, przemijanie jest smutne, nie ma co ukrywać. Ale przecież i jakoś pocieszające.

O przemijaniu właśnie opowiedziała pięknie – oszczędnym słowem i prostym obrazem – Marianne Dubuc w książce Droga na górę. O przemijaniu, ale też o zachwycie światem i o tym, jak dobrze jest się nim z kimś dzielić, o przyjaźni, o budowaniu międzypokoleniowej więzi.

Nie jest to chyba jedna z tych książek, którą dziecko będzie chciało czytać jeszcze i jeszcze – choć trudno mi się tu kompetentnie wypowiadać, u nas generalnie takie zjawisko występuje głównie w stosunku do gazetek Lego – ale nie jest trudno ją pokochać. I mam wrażenie, że w przypadku tej książki dość często rodzice się wzruszają, a dzieci po prostu podążają za historią. A jednocześnie nic tu nie odbywa się ponad ich głowami, różnica odbioru wynika po prostu z wieku i doświadczenia.

*
Marianne Dubuc, Droga na górę, przeł. Justyna Bednarek, Wydawnictwo Wytwórnia 2019

*
Instarecenzje najpierw publikuję na instagramie i nie mam ambicji, by były wyczerpującym omówieniem danej książki. Czasem – jak w tym przypadku – w wersji blogowej dopisuję parę słów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *