Czy warto zabrać dziecko na targi książki? [spoiler: tak]
Targi książki – z racji miejsca zamieszkania przede wszystkim te warszawskie – od zawsze były wydarzeniem, w którym lubiłam uczestniczyć (a w jakimś momencie nawet przykładałam rękę do ich organizacji w poprzedniej postaci, jeszcze w Pałacu Kultury – kto pamięta?). Odkąd jest z nami Miron, targi stały się ważnym wydarzeniem w kalendarzu całej naszej rodziny.
Targi to tłumy ludzi, zamieszanie, mnóstwo bodźców – pewnie wiele osób zadaje sobie pytanie: czy na pewno warto iść na nie z dzieckiem? Moim zdaniem jak najbardziej. Dlaczego? Targi mają coś do zaoferowania zarówno zapalonym czytelnikom i czytelniczkom w każdym wieku, jak i tym, których do książek trzeba przekonywać. Oto niewyczerpująca lista:
- Targi to okazja, żeby przekonać się, że za nazwiskiem na okładce książki kryje się prawdziwa osoba – bo pisarzy i pisarek gości na targach mnóstwo. Czasem można posłuchać na jednym ze spotkań, co mają do powiedzenia, wymienić uśmiechy albo poprosić o…
- … autograf. Właśnie: autografy to jedna z tych rzeczy, która w książce dla dzieci bywa atrakcyjniejsza niż w tej dla dorosłych (chyba że mówimy o komiksach – tu szanse na małe dzieło sztuki są wyrównane). Bardzo często autorowi/autorce tekstu towarzyszy w podpisywaniu ilustrator(ka) (a czasem autor(ka) tekstów i ilustracji to jedna osoba). Patrzeć, jak Tomasz Samojlik na naszych oczach rysuje ryjówkę, a Maria Dek tworzy akwarelowe zwierzę – bezcenne.
- w czasach, kiedy książka coraz częściej trafia do naszych rąk z kartonowego pudła odebranego z poczty lub z paczkomatu, targi dają jakiś wgląd za kulisy, pozwalając spotkać osoby, które przyłożyły ręce do jej powstania – oprócz wymienionych wyżej także tłumaczy, wydawczynie, ludzi zaangażowanych w popularyzację dobrej literatury (odwiedźcie stoisko Polskiej Sekcji IBBY!). Czasem można też przy ich okazji zobaczyć coś, co jest dopiero zaczynem książki – w tym roku taką możliwość daje wystawa prac nagrodzonych i wyróżnionych w konkursie na ilustrowaną książkę dla dzieci Jasnowidze 2018/2019.
- Targi to ogrom świetnych książek (no dobrze, tych mniej świetnych też), których dziecko nie spotka nawet w najlepszej księgarni kameralnej, jeśli do takich chodzicie. Dzięki temu dziecko może zobaczyć na przykład, że książka, która podbiła jego serce, jest częścią większej serii. Hurra, przed nami tyle czytania! Jeśli wydawnictwo, które odwiedzicie, nie będzie akurat przeżywać oblężenia łówców i łowczyń autografów, jest duża szansa, że dziecko uzyska indywidualną fachową poradę uwzględniającą jego upodobania.
- Warszawskim Targom Książki towarzyszy festiwal Komiksowa Warszawa – a polscy wydawcy komiksów mają już naprawdę dobrą ofertę dla dzieci (biegnijcie po Hotel Dziwny i Bajkę na końcu świata do Kultury Gniewu. Bo Hildę, mam nadzieję, już znacie? Jeśli nie, znajdziecie ją na stoisku Centrali).
- Targi to okazja, żeby zobaczyć, że ludzi, którzy ekscytują się książkami, jest trochę więcej niż wasza rodzina.
- To też oczywiście możliwość wzięcia udziału w różnorodnych warsztatach i zabawach wokół książek.
- Jeśli twoje dziecko wydaje na targach swoje kieszonkowe, za tę samą kwotę kupi tu więcej pozycji niż w księgarni (pod tym względem warto na pewno zwrócić uwagę na namioty ustawione na zewnątrz – to strefa taniej książki).
- Jeżeli natomiast za książkami nie przepada – atrakcji i tak znajdzie mnóstwo: od piasku kinetycznego, przez malowanie twarzy, po planszówki dla dzieciaków w niemal każdym wieku. A może nieoczekiwanie odkryje też książki, które uzna za interesujące, na przykład piłkarską serię wydawnictwa Egmont.
- à propos piłki nożnej: targi sprawią, że Stadion Narodowy będzie się twojemu dziecku kojarzył z czymś innym niż porażki polskich piłkarzy (nasz 3-letni wówczas syn, widząc w telewizji transmisję meczu, powiedział: „O, targi” i nie dał się przekonać, że na stadionie mogą się odbywać także inne wydarzenia).
Wszystko pięknie, powie ktoś, ale przecież wszystko zależy od wieku dziecka. Zupełnie serio sądzę, że zdecydowana większość tych powodów stosuje się do dzieci w wieku od lat 2 do 18 (albo i więcej). Owszem, nie wszystkie, mój syn na przykład nie ma jeszcze kieszonkowego 🙂
Jeśli chodzi o dzieci młodsze – na warszawskich targach z roku na rok widzę – i obserwuję z podziwem – coraz więcej rodziców z najmniejszymi dziećmi – w chuście, nosidle czy wózku. Na pewno da się, zwłaszcza w dni powszednie, kiedy odwiedzających targi jest zdecydowanie mniej. Czy będzie to fajne dla dziecka i dla rodzica – to już każda i każdy musi ocenić samodzielnie, ewentualnie sprawdzić w praktyce. Targi to sporo bodźców – wizualnych i dźwiękowych – co może być dla dziecka atrakcją, może być udręką.
Ja z racji kalendarza pierwsze targi z dzieckiem przeżyłam z niespełna roczniakiem – i cóż, wracamy co roku. Dziś Miron zapytany pod kątem tego tekstu, za co lubi targi, wykrzyknął po prostu: „książki, książki, książki!”. Czego i wam życzę 🙂
A jak jest u was? Chodzicie na targi książki z dziećmi? A może jednak omijacie to wydarzenie szerokim łukiem?
*
Na zdjęciu głównym Agata Dudek i Małgorzata Nowak podpisują książkę „Pora na kalafiora” na stoisku Dwóch Sióstr podczas Warszawskich Targów Książki w 2018 roku.
3 komentarze
Monika H
My właśnie debiutujemy z 10-miesięczną Zoją. 🙂
Magda Majewska
Ciekawa jestem wrażeń. Powodzenia!
Pingback: