Instarecenzja: Basia
Ostatnia niedziela minęła nam pod znakiem Basi – filmu (a raczej pokazywanych w kinie kolejnych odcinków serialu) i Wielkiej księgi pytań, której przeczytaliśmy ok. 2/3.
Do serii o Basi żywię skomplikowane uczucia. Z czasem zmieniły się one na plus – bo i zmienia się sama Basia (która kończy w tym roku 11 lat!). Cała seria to z pewnością materiał na dłuższy tekst (swoją drogą: czy ktoś zna taką analizę?), ale na szybko mogę powiedzieć tyle: na pewno cenię to, że Zofia Stanecka pokazuje dziecko przeżywające najróżniejsze emocje, niekoniecznie te „miłe”, jak złość i frustracja, i nieoceniane za to. Potrafi też pokazać śmiesznostki dorosłych, ich bezradność, ich trudne emocje (mama w Basi i podróży!). Bardzo cenię ilustracje Marianny Oklejak (zdziwiło mnie, gdy usłyszałam, że niektórych początkowo zniechęcały one do książek) i cieszę się, że w filmie nie straciły swojego charakteru, m.in. zachowano będący ich wyróżnikiem czerwony kontur.
Z kolei nie lubię zbyt wyraźnego czasem dydaktyzmu, niekiedy mam wrażenie, że dziecięce bohaterki i bohaterowie przedstawieni są zbyt infantylnie i niespecjalnie wiarygodnie (dotyczy to np. tego, co wie, a czego nie wie wieczna 5-latka Basia, uczęszczająca do przedszkola córka lekarza i autorki podręczników szkolnych), często też w moim odczuciu głównym adresatem staje się jednak dorosły.
Na pewno wartością jest to, że przygody Basi są bliskie doświadczeniu dziecka, przedstawiają codzienne sytuacje, które mogą stać udziałem małego czytelnika/czytelniczki, i mogą pomóc w ich oswojeniu. Choć tu już mam pewne wątpliwości, dotyczące zresztą nie tylko Basi, co strategii takiego oswajania: bo czy na pewno trzeba przekonywać dziecko, że nie trzeba się bać wizyty u dentystki, jeśli ono może nawet jeszcze nie pomyślało, że jest się czego bać i jeśli wszystko pójdzie dobrze, pomyśleć nie będzie musiało.
Ten przykład to może jeszcze drobiazg, ale to samo dotyczy kwestii rasizmu w książce Titi z serii Basia i przyjaciele (dla trochę starszych dzieci niż sama Basia), gdzie pada słowo „czarnuch”, czy czasem kwestii podziału ról w rodzinie (Basia i mama w pracy). Rozumiem, że odbiór takich rzeczy bardzo zależy od osobistych doświadczeń czytających dzieci, ale osobiście zdecydowanie wolę strategię budowania pozytywnych wzorców, w każdym razie w tego typu literaturze, w pewnym sensie użytkowej. Mierzenie się z trudnymi tematami bardzo cenię, ale – mówiąc bardzo hasłowo – bliżej mi do sposobu, w jaki robi to skandynawska literatura dla dzieci.
No i miało być o filmie (Mironowi się podobał, ja zgłaszam podobne zastrzeżenia jak przy książkach, ale mimo wszystko lubię) i Wielkiej księdze pytań, a było ogólnie o Basi. No ale w końcu to chyba najbardziej wyrazista i popularna współczesna polska bohaterka (i to jest super: bohaterKA!) literatury dla dzieci.
Zatem: temat będzie kontynuowany. A jaki jest wasz stosunek do Basi?
*
Zofia Stanecka, Basia (seria książek), ilustracje: Marianna Oklejak, wydawnictwa: LektorKlett (2008-2010) i Egmont (2011-2019)
*
Instarecenzje najpierw publikuję na instagramie i nie mam ambicji, by były wyczerpującym omówieniem danej książki. Czasem – jak w tym przypadku – w wersji blogowej dopisuję parę słów.