Instarecenzja: Sto godzin nocy
Ucieczka z domu, i to za ocean, zabukowane (i opłacone kartą kredytową taty) mieszkanie, które okazuje się wielką ściemą, i huragan Sandy, który uderza w Nowy Jork – nie da się ukryć, że w Stu godzinach nocy dzieje się sporo. Choć najwięcej zdarza się i tak między ludźmi oraz w głowie (i sercu) Emilii, głównej bohaterki, i innych nastoletnich bohaterów.
Dorośli są w tej książce niemal nieobecni, choć to zachowanie jednego z nich – ojca Emilii – uruchamia całą lawinę zdarzeń (no, może poza huraganem). Ta nieobecność jest częściowo przez nich niezawiniona – powoduje ją właśnie huragan, przez który samoloty zostają uziemione, a część miasta, w której mieszkają bohaterowie, pozbawiona prądu – ale jest to też fajny zabieg autorki, wyostrzający poczucie samotności, jakie chyba zawsze w mniejszym lub większym stopniu towarzyszy nastoletniości. Ale oprócz samotności jest w tej książce miejsce i dla przełamującej ją solidarności – w której uruchomieniu znów ma udział kataklizm nawiedzający Nowy Jork.
Sto godzin nocy to najnowsza powieść w młodzieżowej serii wydawnictwa Dwie Siostry, serii, która nie ma słabych punktów, tylko mocne i mocniejsze (najmocniejszym jest chyba Kasieńka). To książka, którą się połyka – niezależnie od tego, czy ma się lat prawie 12, czy o 30 więcej (oba warianty przetestowane). A potem jest o czym pogadać – czy będzie to monolog wewnętrzny, czy rozmowa z nastolatką, której podebrałaś egzemplarz (albo która pożyczyła twój, kierunki przepływów takich książek bywają nieoczywiste). I mam też jakieś swoje zastrzeżenia, ale nie będę nikogo odwodzić od lektury, najwyżej chętnie podyskutuję po.
Aha, i jak zwykle w tej serii wspaniała okładka – tym razem zaprojektowana przez Agatę Endo Nowicką.
*
Anna Woltz, Sto godzin nocy, przeł. Jadwiga Jędryas, Wydawnictwo Dwie Siostry 2019
*
Instarecenzje najpierw publikuję na instagramie i nie mam ambicji, by były wyczerpującym omówieniem danej książki.