Instarecenzja: Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza
Nasz czytelniczy początek roku wygląda to pierwszy tom zbiorowego wydania książek z serii Poczytaj mi, mamo. Dla mnie to sentymentalna podróż do dzieciństwa, bo miałam prawie wszystkie książki, które się tu znalazły, a cała seria była – obok Serii z wiewiórką – głównym budulcem mojej dziecięcej biblioteczki. Dla Mirona to nowa przygoda (prawie nowa – znał już otwierające tom Daktyle Danuty Wawiłow), której najbardziej fascynującym elementem okazał się na razie kot Filemon.
Sentyment sentymentem, ale myślę, że te książki się nie zestarzały (Seria z wiewiórką gorzej zniosła próbę czasu). I trochę brakuje mi ich dzisiejszego odpowiednika – pozycji dobrych pod względem literackim i graficznym, a przy tym niedrogich i rozmiarowo niewielkich.
A moje ulubione pozycje w tym tomie wyszły spod pióra Danuty Wawiłow – to wierszowane Daktyle oraz Chcę mieć przyjaciela. Tylko w tym pierwszym przypadku nie odpowiadają mi ilustracje – Edward Lutczyn nie jest moim ulubieńcem. Za to Zbigniewa Rychlickiego uwielbiam nieodmiennie. Swoją drogą plusem tego wydania są sylwetki twórców i twórczyń zamieszczone na końcu książki.
*
Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza, Wydawnictwo Nasza Księgarnia
*
Instarecenzje najpierw publikuję na instagramie i nie mam ambicji, by były wyczerpującym omówieniem danej książki.